
Mimo nadziei na poprawę koniunktury w drugiej połowie roku, fala problemów finansowych przedsiębiorstw nie opadła. Katarzyna Kowalska, wiceprezes zarządu KUKE, wskazuje, że na prawdziwe odbicie gospodarcze przyjdzie poczekać do 2026 roku, a rynek musi zmierzyć się z nowym zagrożeniem.
W nadchodzący rok polskie firmy wejdą z bagażem trudnych doświadczeń ostatnich dwunastu miesięcy. Eksperci, którzy liczyli na zatrzymanie negatywnego trendu, musieli zweryfikować swoje prognozy.
– Jesteśmy bardzo relatywnymi i niedużymi optymistami – mówi Katarzyna Kowalska.
Kluczowym wyzwaniem, na które zwraca uwagę, jest niepokojące zjawisko tzw. „uśpionych upadłości”. Statystyki pokazują gwałtowny wzrost postępowań restrukturyzacyjnych. Wiele z nich przeciąga się w czasie i nie kończy sukcesem, co oznacza, że w latach 2025-2026 mogą one finalnie przekształcić się w likwidacje.
Sytuacja Niemiec rzutuje na firmy w Polsce
Prognozy na przyszły rok zakładają, że liczba upadłości nadal będzie rosnąć, choć dynamika tego procesu powinna wreszcie osłabnąć. Szansa na delikatną odbudowę potencjału firm może pojawić się najwcześniej w drugim lub trzecim kwartale. Jest to ściśle skorelowane z sytuacją gospodarczą Niemiec. Tegoroczna stagnacja u naszego zachodniego sąsiada wywołała u polskich eksporterów turbulencje. Przewidywane, choć niewielkie, odbicie na rynku niemieckim daje jednak nadzieję na powolny wzrost polskiego eksportu – odgrywającego istotną rolę w gospodarce – w nadchodzącym roku.


